ad

29.06.2011


Labels: , ,

Obrałem ziemniaka


Narzekamy na polskie kino. Mamy dość kolejnych, produkowanych taśmowo romantycznych komedii, w których występują twarze wciąż tych samych aktorów. Utyskiwania te najwyraźniej nikomu jednak nie przeszkadzają, gdyż tłumy widzów i tak zapełniają kinowe sale. Tzw. ambitniejsze produkcje z trudem przebijają się do świadomości widzów, co sprawia, że z ostatnich lat można wymienić zaledwie kilka szerzej znanych filmów naprawdę godnych uwagi. Wszystko co kocham, Chrzest, Essential killing, czy Erratum pokazują, że o polskim kinie niekoniecznie trzeba mówić słowami Zdzisława Maklakiewicza z Rejsu: "Nuda. Nic się nie dzieje. Dialogi niedobre. Aż chce się wyjść z kina". Okazuje się jednak, duch Rejsu jest żywy nawet za granicami naszego kraju. Świetnie widać to w zabawnym spocie promującym Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Melbourne.

Festiwal odbywający się w dniach 21 lipca – 7 sierpnia reklamuje się hasłem, iż tylko najlepsze produkcje są w stanie zakwalifikować się do konkursu.
Spot natomiast świetnie obrazuje w jaki sposób postrzegane jest polskie kino poza granicami naszego kraju. Chociaż ze sporym prawdopodobieństwem można przyjąć, że jest to ogólny przytyk do europejskiej kinematografii, która nadmiarem akcji często nie grzeszy.

Przygotowany przez australijską agencję reklamową Clemenger BBDO spot przedstawia dwóch „typowych, wiejskich mieszkańców Polski”, siedzących na środku pustkowia, którzy desperacko szukają sposobu na uatrakcyjnienie filmu, w którym występują. Jak daleko będą w stanie się posunąć? Czy seks, morderstwo, albo zatrudnienie gwiazdy wystarczą, aby dostać się na festiwal? Przekonajcie się sami :)




Jak widać dobre aktorstwo, Geoffrey Rush oraz odrobina sympatycznej ironii potrafią z "nic-nie-dziania się" stworzyć prawdziwą perełkę. Nawet jeśli na końcu jest "przechlapane" ;)

A to scena, na której z pewnością wzorowali się twórcy spotu.



0 comments:

Prześlij komentarz